niedziela, 20 września 2015

Rozdział 2

~Bree
   Kiedy usłyszałyśmy ostatni dzwonek wybiegłyśmy ze szkoły jak szalone. Melanie codziennie chodziła do mnie, ponieważ rodzice w ogóle nie zwracali na nią uwagi. Pracowali całymi dniami przez co swoją córkę traktowali jakby była duchem.
  - Mamo wróciłyśmy! - krzyknęłam.
  - Chodźcie do kuchni!
   Mel spojrzała na mnie bo wiedziała, że musimy być bardzo wiarygodne, aby puściła mnie na koncert. Wzięłam głęboki oddech i udałyśmy się w jej kierunku.
  - Siadajcie zaraz będzie obiad.
  - Chciałabym z tobą porozmawiać. - oznajmiłam.
  - Teraz? - miała zdziwioną minę. - To ważne?
  - Dla nas bardzo. - potwierdziła Melanie.
   Spełniła naszą prośbę i zajęła miejsce na przeciwko nas. Wyciągnęłam telefon i włączyłam Twittera chłopców z wiadomością o koncercie. Dokładnie przeanalizowała tekst, a następnie spojrzała na nas po kolei. Bałam się tego co powie, a ona najwyraźniej się uśmiechnęła.
   - O co chodzi? - zapytałam.
   - Wyobraź sobie, że osoby, na których bardzo mi zależy są w moim mieście. - powiedziała. - Pozwoliłabyś mi spełnić marzenie?
   - Oczywiście, że tak. - przytaknęłam.
   - Więc ja też tak bym zrobiła. - przyznała. - Oczywiście, że możesz jechać!
   W tym momencie Mel wstała tak jak ja i zaczęłyśmy z radości skakać po całym pomieszczeniu. Przytuliłam mamę i wyszeptałam ,,dziękuję".
   - Nie ma za co skarbie. - pocałowała mnie w czoło. - Mam rozumieć, że chcesz bilet Meet & Greet?
   - Na prawdę?
   - Jeśli tego chcesz to pewnie. - stwierdziła. - Kiedy bilety wchodzą do sprzedaży?
   - Czytałam, że jutro wieczorem. - odpowiedziała Mel.
   - To od razu zamówię. - obiecała. - A co z tobą, skarbie?
    Zwróciła się do Melanie.
   - Jak wrócę do domu to porozmawiam z moimi rodzicami. - odparła.
   - W takim razie trzymam kciuki. - uśmiechnęła się.
   Zjadłyśmy obiad i pobiegłyśmy na górę. Włączałyśmy piosenki chłopców od Beautiful do Stay Strong. To nasz taki codzienny rytuał. Wtedy śpiewamy razem z Charlie'm i rapujemy z Leo. To brzmi całkiem zabawnie.
  Dziś Melanie szybciej chciała iść do domu, aby zdążyć zanim jej rodzice się położą. Pozwoliłam jej na to ale musiała obiecać, że zaraz potem da mi znać. Pożegnałyśmy się, a w jej oczach widziałam strach bo najwidoczniej miała złe przeczucia..

~ Melanie
  Jak ja zazdrościłam Bree takiego cudownego życia. Ma kochającą mamę, która jest jej przyjaciółką. Ja mam rodziców, którzy nawet nie wiedzą, że istnieję. Dzisiaj odezwę się do nich pierwszy raz od jakiegoś tygodnia.
  Otworzyłam drzwi i pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy to mój tata siedzący w swoim gabinecie przy komputerze. Podeszłam do niego i zapytałam:
  - Możemy porozmawiać?
  - Oczywiście słońce. - uśmiechnął się. - Skończę pisać i zaraz przyjdę do ciebie.
  Ten moment to u niego prawdziwa wieczność. Próbowałam tego już dużo razy i zawsze była taka sama odpowiedź. Skierowałam się w kierunku salonu, ponieważ słyszałam, że jest tam mama. To co zobaczyłam to już na prawdę mnie przerosło. Odkurza, a jednocześnie czyta książkę.
  - Wróciłaś już Mel? - zapytała. - Właśnie czytam książkę na jutrzejszy wykład.
  - Mam pilną sprawę. - oznajmiłam.
  - Możemy pogadać jak skończę? - to nawet nie była prośba tylko sygnał żebym sobie poszła.
  Kiedy byłam już w kuchni stwierdziłam, że teraz musi być po mojemu.
  - Czy kiedyś możemy porozmawiać wreszcie jak cywilizowani ludzie?!
  Wykrzyczałam te słowa i odniosłam sukces, ponieważ za kilka sekund rodzice z pytającymi wyrazami twarzy stali w kuchni.
  - Przejdę od razu do głównego tematu. - powiedziałam szorstko. - Za niedługo w naszym mieście da koncert taki pewien duet. Mogłabym jechać razem z Bree?
  - No nie wiem... - zaczął ojciec.
  - Ile kosztują bilety? - zapytała mama dla, której zawsze liczyła się kwestia finansowa.
  - Wszystko wyjdzie 300 zł. - usta taty przybrały kształt liter ,,o" - Ale mam też trochę swoich oszczędności..
  - Chyba nie chcesz wydać 300 zł na jakieś gwiazdki! - wygarnęła mi matka.
  - To nie jakieś gwiazdki tylko moi idole i nic o nich nie mów skoro nie masz pojęcia jacy są na prawdę! - krzyknęłam.
  - Nigdy nie pojedziesz na ten koncert za nasze pieniądze! - oznajmił tata surowym tonem.
  - Przecież nas stać! - uświadomiłam ich.
  - Nie jedziesz i koniec. - postanowiła mama. - Marsz do swojego pokoju.
  - Wiecie co?! - miałam ochotę płakać ale musiałam pokazać, że nie tak łatwo mnie złamać. - Wolę was gdy siedzicie po cichu w świecie waszej kariery. Wolałabym mieć innych rodziców!
  Wybiegłam z kuchni jednocześnie zatrzaskując za sobą drzwi. W mojej głowie miałam tylko to czy nie potraktowałam ich za ostro. To chyba jakiś żart. Powiedziałam to co myślę.
  Położyłam się na łóżko i z moich oczu poleciała pierwsza łza. Teraz nikogo już nie muszę udawać. Nie zobaczę chłopców, którzy są moim oparciem, nadzieją na lepsze jutro. Usłyszałam pukanie do drzwi.
  - Mel? - to była mama.
 To pierwszy raz kiedy była tak blisko mojego pokoju od jakiś kilku tygodni. Od kiedy zrobiła się taka opiekuńcza?
  - Nie chcę z tobą rozmawiać.
  Najwyraźniej to wystarczyło bo usłyszałam jej kroki jak schodziła na dół.
  Moje oszczędności trzymają rodzice zamknięte w ich pokoju żebym mnie kupowała niepotrzebnych rzeczy, dlatego tym razem też mi ich nie dadzą.
  Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Bree.
  - Melanie? - usłyszałam jej radosny głos. - Zgodzili się?
  - Przykro mi Bree ale... nie.
  Nie czekałam tylko od razu się rozłączyłam. Nie chciałam współczucia bo teraz go nie potrzebowałam. Włączyłam piosenkę Hopeful i płakałam dalej.
---------------------------------------------------------------------
Na dziś to tyle. Nowy rozdział będzie dodawany w każdy weekend i to już jest postanowione. Mam nadzieję, że się podoba.
Tutaj możecie zobaczyć krótki trailer fanfiction.
Prim Lynn Lancaster

1 komentarz: